25 lip 03, 0:55
Panie Romanie! Dziękuję za odpowiedź. Wszyscy zdajemy sobie znakomicie sprawę z tego, że dla polskiego kinomana nikt nie robi tyle co Pan. Jestem za to panu wdzięczna, za festiwal również. Jednak trzeba jasno powiedzieć, że w tym roku na festiwalu pojawiło sie trochę problemów organizacyjnych, które bardzo dokuczają i nie pozwalają w pełni cieszyć się tymi wszystkimi wspaniałymi filmami. Z przykrością muszę napisać, że ponownie nie zostałam wpuszczona na seans (jak wielu ludzi z akredytacjami każdego dnia). Po tym, jak zdarzyło się to poraz pierwszy, zaczęłam przychodzić do kin na 45 minut przed seansem, żeby mieć pewność, że wejdę. Niestety dzisiaj widocznie za bardzo się "wyluzowałam" i przyszłam "tylko" 35 minut przed seansem i było już za późno (oczywiście za późno tylko dla ludzi z akredytacjami). Napisał pan, że "akredytacja w Cieszynie nie jest stosunkowo droga". I ma pan absolutną rację! Chętnie zapłaciłabym za karnet 100 zł więcej, gdyby to dawało mi pewność, że na pół godziny przed seansami nie będę słyszała: "Wpuszczamy już tylko ludzi z biletami!" Wydaje mi się, że o wiele rozsądniejszym i bardziej sprawiedliwym rozwiązaniem wobec ludzi, którzy kupili akredytacje byłoby wpuszczanie w pierwszej kolejności właśnie akredytowanych, a dopiero później (jeśli zostanie miejsce) udostępnienie biletów do sprzedaży reszcie. Tak to właśnie jest w przypadku cyklu "Sztuka filmowa" z wykładami prof. Wójcika, gdzie taki system się sprawdza. Napisał pan również, że "jest pan jednak przekonany, że mimo wszystko w przyszłym roku kupię znowu akredytację". Ja niestety nie jestem tego pewna - jeśli nie zmieni pan zasad, to bardziej jednak "opłacalne" będzie kupno 20 biletów za 10zł, co pozwoli mieć pewność, że wszystkie te filmy będzie można zobaczyć na 100% nie czekając 45 minut przed drzwiami. W tym roku zobaczę troszkę ponad 30 filmów dzięki mojej akredytacji, każdy z seansów poprzedzony był długim oczekiwaniem w tłumie przed kinem i przepychaniem się do wejścia. To nie jest magia kina. To odbiera radość z oglądania. A przecież wcale tak nie musi być - wystarczy zmienić zasady. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że ograniczenie sprzedaży biletów i danie pierwszeństwa akredytowanym wiąże się z utratą dochodów z tychże biletów, ale byłoby to z pewnością o wiele bardziej "fair" wobec akredytowanych i zapewniłoby im o wiele większą wygodę i spokój. Prawda jest taka, że ja jako osoba posiadająca akredytację jestem traktowana jak festiwalowy uczestnik drugiej kategorii, jak takie "bydło", zawsze druga w kolejce, zawsze czekająca aż ci uprzywilejowani zajmą swoje miejsca. Moje zastrzeżenia wzbudza również stosunek niektórych organizatorów do nas, akredytowanych. Dzisiaj np. pan z wąsem z kina Piast (nie jestem pewna, ale to chyba pan dyrektor kina) najzwyczajniej nakrzyczał na nas, kiedy pytaliśmy czy na pewno nie ma miejsca w środku. Wcześniej jedna z organizatorek również była niemiła, kiedy powiedziałam jej, że jestem zawiedziona, że nie udało mi się wejść na "Historie kuchenne". Chcę również podkreślić, że nie tylko ja mam takie zdanie na te tematy. Rozmawiałam z wieloma uczestnikami festiwalu i mamy podobne odczucia. I niestety muszę stwierdzić, że w zeszłym roku nie było takich problemów, dzięki czemu atmosfera festiwalu była o wiele lepsza, co z kolei wpływało na odbiór filmów. Pomimo wszystko dziękuję za wspaniały repertuar na tego rocznym festiwalu (szczególnie za "Lalki"). Mam też pytanie - czy "Snake of June" Tsukamoto będzie w dystrybucji albo w objazdowych Nowych Horyzontach? Z poważaniem - Jagoda Janiszewska