4 sie 09, 10:42
A ja się tak zastanawiam, jak można napisać "tak już po prostu jest", a zaraz potem, że to "kwestia bardziej filozoficzno-etyczna". Nie chciałbym martwić paNMieczysława, ale jeśli już koniecznie chcemy uciekać się do pięknych i nader niekonkretnych sformułowań takich jak "filozoficzno-estetyczny", to musimy wiedzieć, że niejeden wybitny umysł poległ z kretesem starając się powiedzieć "tak już po prostu jest", zamiast "na podstawie tego, co powiedziano wyżej, wysnułem takie a takie wnioski i są one słuszne". Wbrew pozorom różnica jest kolosalna, co wykazał choćby Immanuel Kant. Na gruncie jego teorii estetyki zresztą można by przy odrobinie dobrej woli wykazać, że Depeche Mode jest bardziej "estetyczne" niż Mozart, więc może nie był on filozofem? Polecam "Krytykę praktycznego rozumu", nawet jeśli nie trzeba zgadzać się z tym, co jest tam napisane (bo kto mówi, że trzeba?).
Chodzi przede wszystkim o to, że należy odróżnić konstruktywną krytykę "to jest wg mnie do d***, bo to i tamto" od krytykanctwa "to jest do d*** BO TAK i albo się ze mną zgadzasz albo jesteś intelektualnym bankrutem". Ach, no i gratuluję profetycznych umiejętności, które pozwalają przewidzieć, że za ileśtam lat nikt nie będzie pamiętał o tym i owym. Naprawdę, Mistrzu, powiedz mi, czy za 200 lat ktoś przeczyta nasze posty?
Zauważmy, że w Hollywood wyprodukowano więcej filmów w miarę powszechnie uznawanych dziś za "klasykę", niż gdziekolwiek indziej. Z jednej strony jest to świadectwo na nieznajomość wielu wielkich dzieł wśród szerokiej publiczności, która zachwyci się tym, co łatwo dostępne, ale z drugiej czy nie jest to również dowód na wielkość tych właśnie hollywoodzkich produkcji? Poza tym ja osobiście nie uważam, że uwielbienie dla kina "nowohoryzontowego" miałoby zarazem oznaczać "pogardę dla hollywoodzkich filmów w multipleksach". Ja z przyjemnością obejrzałem choćby Transportera, mając świadomość, że nie jest to ponadczasowa sztuka, ale równocześnie nie przyszłoby mi do głowy żywić pogardę dla czegokolwiek moralnie neutralnego tylko przez fakt, że to coś istnieje.
A wypowiedzi w stylu "ręce opadają" - gratuluję rozbudowanej argumentacji.
Tak czy inaczej - jeśli ktokolwiek nazywa mnie "intelektualnym bankrutem" tylko dla tego, że wykonuję czynność (nie będącą naganną moralnie - to ważne!), która jemu się nie podoba i nie stara się on nawet racjonalnie uzasadnić swojego stanowiska - czuję się obrażany, a wypowiadającego się uważam za bufona.
cze67 +1
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard