Hmmm... cieżko stworzyć film, którego głównym zagadnieniem jest CZAS. Mnie przede wszystkim spodobała się próba przedstawienia czasu oczami reżyserki, najmłodszej osoby, która opuściła wioskę i postanowiła powrócić do niej "z kamerą" po latach. To przede wszystkim film bardzo OSOBISTY. Mercedes /reż./ wraca do początków swojego własnego, intymnego czasu - do widoku pagórka, który towarzyszył jej odkąd sięga jej pamięć, obrazu, który utkwił jej w pamięci od najmłodszych lat. Kolejny motyw "małego intymnego świata" - przywiązanie do miejsca, w którym mieszkańcy wioski żyją od wieków, nawiązanie do znalezisk archeologicznych, szczątków dinozurów. Film bardzo impresjonistyczny, starający się oddać nastrój chwili - "wspólczesny pejzaż wioski", a z drugiej strony /paradoksalnie/* zmusza do refleksji filozoficznej, uniwersalnej, ponadczasowej - właśnie o CZASIE, czasie na przestrzeni wieków i ludzkości uwikłanej w mijające chwile. Motyw powstającego hotelu - "SHOW MUST GO ON", jak wskazówki zegara... Ostatnie klatki filmu to również pagórek z lat dzieciństwa - to samo, jedyne, intymne miejsce na ziemi, wciąż wygląda tak samo.
Tak mniej więcej - po krótce rozumiem, a raczej czuję ten film, urzekła mnie jego INTYMNOŚĆ, metaforyczność, impresjonizm... coś jeszcze... Przyznam, że "warszawskie klimaty" momentami rokładały mnie na łopatki, ale pozostał mi w głowie ciekawy obraz po tym filmie
ZAPRASZAM DO DYSKUSJI O FILMIE!!
/wybacz nadużycie wyrazu "intymny", ale tu akurat bardzo pasował/
* por. "Nokturny dla króla Rzymu", które dla mnie są typową "filmową impresją"...