18 lis 11, 7:22
Świetny film. Wybaczam mu nawet gadające głowy, bo bohater jest na tyle interesujący, że każda informacja o nim jest w cenie. Mimo tej ciężkiej, bogatej historii, samograja, reżyser znalazł tu swoje miejsce, opowiadając o niej, dołożył swoje trzy grosze. Niczym w fabule odsłania kolejne warstwy osobowości Hogancampa, jego szczerość, naturalność zachwycają. I znowu przychodzi mi do głowy Mekas, właściwie powinnam przepisać tutaj to, co wcześniej napisałam o jego filmie – o odzyskiwaniu wyobraźni, o niewinności sztuki, o odkrywaniu w sobie artysty, który tam był od samego początku, tego należy być pewnym, o fikcji, która staje się rzeczywistością i na odwrót. Marwencol na pewno długo ze mną zostanie. Bardzo polecam.