Kanciarz

Filmy 2. AFF - wypowiedz się!
Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 19 lis 11, 23:00

Lewis Klahr znalazł w ciasteczku wróżbę, że odniesie sukces we wszystkim, czego się podejmie. Postanowił rzucić wyzwanie losowi i udowodnić, że się myli. Nakręcił więc film, łącząc bez ładu i składu wycinki ze starych komiksów, zdjęcia, kolorowe plansze, kostki do gry itp itd. I udało mu się! Stworzył film perfekcyjnie zły. Oryginalność tego dzieła ocenić trzeba bardzo wysoko, reżyser udowodnił bowiem, że nie tylko scenariusz i aktorzy są niepotrzebni w filmie, ale zanegował również sens wszystkich pozostałych jego elementów (w tym montażu i dźwięku). Nie wiem, czy ten styl znajdzie naśladowców, ale jeśli tak, to być może byłem świadkiem przełomowego momentu w historii kina. Jeśli mógłbym coś Klahrowi zarzucić, to jedynie pewną zachowawczość w jednym filmowym elemencie, a mianowicie to, że strasznie przewidywalnie umieścił koniec filmu na jego końcu. Gdyby znalazł się na początku, byłoby to dzieło idealne.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 22 lis 11, 10:24

wydaje mi się, że ten "film" jest bardziej jednak "przedstawieniem graficznym", w każdym razie na miejscu reżysera szukałabym innych form prezentacji niż klasyczna projekcja filmowa, może bardziej interaktywnych, albo wielokanałowych, bardziej przestrzennych; przyznam, że niemal natychmiast po starcie porzuciłam potrzebę układania tego w jakąś historię i oglądałam jak obraz, i wtedy to było ciekawsze, szczególnie że lubię estetykę vintage, tę materialność starego papieru i grafiki, odpadków, ścinków, kiedyś robiłam podobne kolaże, lubię artystów, którzy posługują się tą metodą, ale jednak chciałabym, żeby reżyser wytłumaczył się ze swoich strategii i żeby nie okazało się, że montował jak Gehry, który zrzuca ze stołu makiety swoich projektów i jak mu się rozsypie, tak pozostaje

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 22 lis 11, 15:24

Problem tego filmu polegał na tym, że:
1) nie była to jakoś specjalnie odkrywcza technika, może jedynie w tym sensie, że zastosowana do długiego metrażu, ale tak w ogóle to Lenica i Borowczyk robili takie rzeczy już chyba w latach 50-tych,
2) film rzekomo opowiadał jakąś historię, w opisie na stronie AFF możemy przeczytać, że jest to "thriller", co chyba można zostawić bez komentarza :)
3) nie mam pojęcia jaka była rola w całym filmie pustych kolorowych plansz, albo przesuwających się prostokącików, ale moich przeżyć estetycznych to niestety nie zintensyfikowało.
Lubię filmy dziwne, lubię animacje eksperymentalne, ale ten film to po prostu porażka na całej linii.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
m4ro
 
Posty: 581
Na forum od:
27 lip 10, 0:33

Post 28 lis 11, 4:30

Dobrze wiedziałem czego się można po tym filmie spodziewać i pomimo złych recenzji w Hydeparku i tak zdecydowałem się pójść. Myślałem że na film przyjdzie góra 4 osoby, a było... 40. No i jak to zwykle bywa na takich filmach, 3/4 wyszło przed końcem. Myślę że nieporozumieniem było pisać w programie o tym filmie "thriller" czy "kryminał", stąd pewnie tyle osób przyszło.

Film nie zachwyca, nie oszukujmy się. Nie mogę powiedzieć że mi się podobał, ale zdecydowanie wolę oglądać tego typu kiczowate filmy niż hollywoodzkie wysokobudżetowe produkcje. Reżyser chyba miał pomysł na film krótkometrażowy, a zrobił pełnometrażowy... Przez pierwsze 15 minut jeszcze "coś" się dzieje, ktoś coś mówi (wow), coś się rusza, chociaż i tak się to nie trzyma kupy. W pozostałej części filmu to już nawet te kolorowe kartonowe prostokąty zdaje się jakby straciły chęć do poruszania.

4/10
Wszystko, co się wydarzyło, zostało sfilmowane. A jeśli zostało sfilmowane, znaczy, że to prawda.


Powrót do Moje własne Idaho