Dla wielbicieli Mirandy July to będzie na pewno miły prezent. Ja ją lubię, podoba mi się sposób, w jaki wykorzystuje do budowania postaci swoje ciało (piękny taniec w (z) żółtym tiszercie). Pokazuje jak bardzo utkani jesteśmy z rutyny, jak ją kochamy, nawet tacy dziwacy jak jej bohaterowie, zmiana jest dla nas trudnym środowiskiem życia, mimo że stoi bardzo wysoko w hierarchii (kto nie chciałby się zmienić, zacząć życie na nowo, podróżować w morzu nieustannych zmian?). A tu zatrzymać czas, oznacza zatrzymać zmianę.
Mam tylko jedno zastrzeżenie dotyczące brzmienia głosu kota, to oczywiście znaczy, ale drażni mnie infantylizacja zwierząt, które (co widać na załączonym obrazku) są o wiele bardziej Dorosłe niż my. Podobał mi się moment, w którym widać pustą klatkę, a kot mówi nadal (gdyby nie ten głos...), mówi, że nadal czeka na swoich wybawców. Przypomniała mi się scena z filmu Mekasa, w której podczas jednej z rozmów przy winie piękna Japonka tłumaczy, że dusza nie mieszka w ciele, nie jest w nim zamknięta, ciało jest częścią duszy, kiedy ciało odchodzi, dusza pozostaje uszczuplona co prawda, ale nadal jest.