Film dla wszystkich, którzy tęsknią za Patagonią. 
Bohaterem jest tubylec, mężczyzna w skórzanych buciorach. Jestem pewna, że reżyserzy go uwielbiają, bo pokazują go tak ładnie. Ma lekko zmrużone oczy, pewnie dlatego, że często wpada w nie piasek, ma ciepły odcień skóry, czarne włosy rozwiane przez patagoński, silny wiatr. Najpierw z lotu ptaka oglądamy jedno z tych białych argentyńskich miast o prostokątnej siatce ulic, położone na nadmorskim krańcu, przechodzące w kamienistą pustynię. Jakby dusza Oscara zaplątała się w niejapońskie niebo, bo światło jest dzienne, intensywne. Towarzyszymy bohaterowi w wędrówce przez pustkę, samochodem, pieszo, konno. Jeżeli byliście w Patagonii, odnajdziecie w tym "filmie o niczym" jej surową, dziwną, medytacyjną atmosferę, jeżeli dopiero się tam wybieracie – to dobry początek podróży szutrową rutą. Polecam.
			
		



 oczarowany pięknem krajobrazów Patagońskich. Film może i " o niczym" ale jaki ! Polecam wszystkim którzy podobnie jak ja w kinie szukają odskoczni od codzienności, a także trochę magii, medytacji i zastanowienia.
 oczarowany pięknem krajobrazów Patagońskich. Film może i " o niczym" ale jaki ! Polecam wszystkim którzy podobnie jak ja w kinie szukają odskoczni od codzienności, a także trochę magii, medytacji i zastanowienia.
 Nie mam nic przeciwko np. wędrówce po mieście, ale można by odsunąć trochę kamerę od pleców bohatera, cobym lepiej widział samo miasto. Natomiast kraina pokazana wspaniale, to były piękne momenty tego filmu. Najlepsze były ujęcia z lotu ptaka, aż zaczynam żałować, że nie poszedłem na "Petropolis".
 Nie mam nic przeciwko np. wędrówce po mieście, ale można by odsunąć trochę kamerę od pleców bohatera, cobym lepiej widział samo miasto. Natomiast kraina pokazana wspaniale, to były piękne momenty tego filmu. Najlepsze były ujęcia z lotu ptaka, aż zaczynam żałować, że nie poszedłem na "Petropolis".