w związku z poruszającą tragedią pod Smoleńskiem na stronach KP trwa dyskusja na temat sposobów przeżywania narodowej żałoby, szczególnie w odniesieniu do działania w tej niecodziennej chwili instytucji kulturalnych, jak wiecie minister kultury zaapelował do organizatorów imprez i instytucji o ich odwołanie, czy zamknięcie
autorzy KP zadają pytanie, czy musi tak być, że w takim momencie zawsze "otwieramy kościoły i zamykamy teatry", przekonują, że siła refleksji nad życiem i śmiercią w symbolicznym czasie powinna obejmować wiele różnych przestrzeni publicznych, że marząc o wspólnocie sami pozbawiamy się miejsc, które by ją budowały
polecam szczególnie tekst Pawła Mościckiego: Melancholia narodowa, który chętnie bym tu zacytowała w całości, cytuję obszerny fragment:
>> Antropolodzy zwykle traktują kulturę jako zespół praktyk pozwalających wyrażać i kształtować zbiorowe emocje, poddawać refleksji różne znaczenia naszego życia. Niestety po katastrofie samolotu prezydenckiego i śmierci wielu ważnych urzędników państwowych zablokowano ten kanał odbywania żałoby.
Nie jest jednak prawdą, że w tym szczególnym czasie wszyscy wstrzymują oddech i zawieszają swoją normalną działalność. Dwa obszary pozostały nietknięte przez żałobne zakazy: kościoły i telewizyjne kanały informacyjne. Społeczeństwo ma możliwość przeżywania bólu tylko i wyłącznie na dwa sposoby. Można modlić się w kościele za dusze zmarłych i można w telewizji oglądać odrobinę bardziej ludzkie odruchy polityków. Wykład w galerii, spektakl teatralny czy koncert muzyki poważnej stanowią obrazę dla pamięci zmarłych. Płakanie posłów przed kamerą czy kazanie abp Michalika, który ani na chwilę nie zapomniał, czym jest uprawianie polityki, już nie. Nie jest prawdą, że w obliczu wstrząsu jakim była tragedia w Smoleńsku znikają stosunki siły. Wręcz przeciwnie – tym bardziej wyraźnie widać jej główne ośrodki. One nie muszą poddawać się żadnym obostrzeniom. Albo więc zamknijmy na tydzień wszystkie instytucje albo pozwólmy wszystkim decydować na własną rękę jak wyglądać będzie ich żałoba. Czy mają ochotę przeżyć ją w kościele, w teatrze, na koncercie czy w parku.
Nie chcę nikogo o nic oskarżać, nie próbuję też podważać konieczności odbycia żałoby narodowej. Moja teza jest natomiast inna: żadnej żałoby nie ma. Praca żałoby polega na wysiłku łączenia doświadczenia utraty z toczącym się dalej życiem, przepracowywaniem bólu i żalu poprzez dzielenie się z innymi swoimi emocjami, przeżyciami, refleksjami. Polskie społeczeństwo okradziono z wielu przestrzeni takiej wymiany, każąc słuchać tylko tych, którzy mają najwięcej wpływów i podporządkować się ich wizji tego wydarzenia. Kto nie wierzy w Boga, a telewizję i jej familiarność z klasą polityczną traktuje podejrzliwie, jest skazany na milczenie albo na jałową kontestację. Może pogrążyć się w samotności albo obrażać resztę swoim nieprzystosowaniem.
Boję się, że polskie społeczeństwo zamiast bolesnego procesu reparacji funduje sobie kolejny melancholijny wstrząs. Pozbawiając się różnych dostępnych sposobów przeżywania żałoby, skazujemy się właśnie na kolejne wcielenia melancholii. <<
całość tu:
http://www.krytykapolityczna.pl/Serwis- ... d-305.html
dodałabym jeszcze do tych wszystkich przestrzeni oczywiście kino, które przecież nie jest tylko domeną rozrywki, choć niekoniecznie to rocznicowe, patriotyczne i nie nieznośne softowe komedie romantyczne, którymi karmi żałobników telewizja, ale każde mądre, wywołujące pytania kino, które w takim symbolicznym czasie, kiedy jesteśmy wszyscy trochę "bez skóry", bez maski, mogłoby poważniej, bardziej głęboko nas dotknąć, w 3m niestety większość studyjnych kin była lub jest zamknięta