zapowiadałam, że moje podsumowanie odkryć roku będzie mroczno-zimowo-... niepokojące (mnie), no i tak wyszło
Jezioro Philippe'a Grandrieux (9. ENH)
widzieliście, więc wiecie za co, ja wyróżniam Jezioro za te wszystkie niepokoje właśnie (i za śnieg, za mrok), za to, że nie wiadomo, co z tym filmem zrobić, jak, co w nim oglądać, zobaczyć, jestem nienasycona i przekonana, że można robić to wielokrotnie, a najlepiej w jakiś styczniowy wieczór, chciałabym, aż dreszcz mi przechodzi po plecach
Morfina Aleksieja Bałabanowa (3. Sputnik nad Polską)
kolejne dreszcze, mam wrażenie, że Bałabanow jest blisko Hanekego, choć podobny efekt napięcia osiąga inną strategią – nie ukrywa poza kadrem rzeczy strasznych, a wręcz przeciwnie zmusza widza do ich oglądania, to mogłoby okazać się ryzykowne, ale pieczołowitość, z jaką buduje materialne oblicze tych straszności, jest godna podziwu i przerażająca zarazem, ja się jego filmów boję, podobnie jak boję się filmów Hanekego, w Morfinie tworzy niepokojący obraz rosyjskiej prowincji z początku XX wieku, opowiadając o rezydującym tam młodym lekarzu – morfiniście (scenariusz na podstawie dzienników Bułhakowa), brrr...
spotkanie z Pen-ekiem Ratanaruangiem i jego Invisible Waves (3. FF Kino w pięciu smakach)
przy okazji tego spotkania - z czarującym, twórczym, dowcipnym człowiekiem, podszytym smutkiem jak jego filmy - obejrzałam Invisible Waves, który nie wszedł do festiwalowej retrospektywy, a który niemal nie skończył kariery Pen-eka (jak sam opowiadał), zrobiony z ekipą Ostatniego życia we wszechświecie (Doyle, Asano Tadanobu, Prabda Yoon) i bardzo mi się spodobał, mimo że to chyba nie jest najlepszy film
http://agnisz.blox.pl/2009/10/Charlie-w-trampkach.html
tu umieszczę też
Tiziano Terzaniego, o którym wspominała eliska, bo uwielbiał mieszkać w Tajlandii, jego cudownie napisane, dociekliwe książki są skarbnicą wiedzy o Wschodzie (w Polsce wydane 3: W Azji; Powiedział mi wróżbita; Nic nie zdarza się przypadkiem), dla wielbicieli Azji i azjatyckiego kina, dla tych, którzy mają ochotę spróbować Wschód zrozumieć - lektura obowiązkowa
http://www.empik.com/szukaj?searchCateg ... rset=UTF-8
Instytut Sztuki Wyspa w Gdańsku, szczególnie za czteroczęściowy cykl doki NA STOCZNI: Places out od Space
kiedy odwiedzicie 3m – wizyta w stoczni (na tzw. terenach postoczniowych, przyszłe Młode Miasto) i w Wyspie to obowiązkowy punkt programu, miejsce szczególne na lokalnej mapie, niezależna instytucja sztuki, interesujący ludzie, ciekawe projekty i rozmowy, no właśnie – gadania o kinie poza ENH nigdy dość, bo to chyba rzadkość, a w Wyspie jest wiele okazji, a tu: było i o kinie, i o mieście, i o sztuce, bardzo ciekawy zestaw
http://www.mojeopinie.pl/doki_na_stoczn ... 1242815494
Michał Szlaga, fotografik
z Wyspą i stocznią związane jest jak wyżej ciekawe środowisko artystyczne, Michał do niego należy od lat, od lat należy też do stoczni, mieszka tam w jednym ze stoczniowych budynków, obserwuje i fotografuje to znikające miejsce, jego codzienne i niecodzienne życie, zachwyciłam się jego prywatnym dziennikiem, którego fragmenty pokazał tego lata na wystawie Anety Szyłak Na okrągło w Hali Stulecia we Wrocławiu i wtedy skojarzył mi się z Nan Goldin, lubię tego rodzaju kronikarską, niedoskonałą fotografię, która z błędu robi wartość, nie jest wystudiowana, jest żywa, pełna emocji, tym sposobem oglądania świata Szlaga zaraża innych, jego fotografie i pomysły biorą udział w kształtowaniu wizerunku Gdańska, który ubiega się o tytuł europejskiej stolicy kultury w 2016 roku, to ma sens
http://szlaga.blogspot.com/
feminizm wychodzi z szaf
mijający rok dla kobiecości w Polsce był ważny, coś się ruszyło, kobiecość niejednokrotnie stawała w centrum spraw, trafiała na języki, ja sama w tym roku stałam się feministyczną neofitką, także dzięki świetnym książkom pisanym przez polskie feministki Magdalenę Środę (Kobiety i władza), Agnieszkę Graff (Świat bez kobiet; Rykoszetem), Kazimierę Szczukę (Milczenie owieczek. Rzecz o aborcji), Sławomirę Walczewską (Damy, rycerze, feministki), Krystynę Kłosińską (Ciało, pożądanie, ubranie) i inne, wszystkim bardzo polecam to doświadczenie odczarowywania świata
Prowadź swój pług przez kości umarłych Olgi Tokarczuk
wiele w tym roku myślałam o wolności i tę książkę potraktowałam jak dobry prezent za to niełatwe myślenie, bo to jest książka dosyć wywrotowa, taka jakby terapia pisaniem/czytaniem w chorobie psychicznej, na którą skazuje nas życie tutaj, teraz, bardzo terapeutyczna dla wszystkich dziwaków i odszczepieńców od „naturalnego porządku”, dla cichych wolnościowych buntowników, pisana mocnym głosem, ale bez patosu
praca dyplomowa Przemka Trześniaka w Pracowni Intermedialnej na wydziale rzeźby gdańskiej ASP (prowadzonej przez Grzegorza Klamana i Witosława Czerwonkę)
praca wideo poddana cenzurze, nigdzie jej nie zobaczycie, ale może kiedyś, gdzieś, coś... nie będę też o niej opowiadać, bo to trzeba zobaczyć, głos w dyskusji z pracami innych gdańskich artystów Bogny Burskiej i Wojciecha Zamiary, jakby Pollock zamiast farbą malował swoje obrazy krwią tańczących w agonii zwierząt, bardzo mocna, niepokojąca, mroczna i zimowa rzecz (krew na śniegu jak z Kitano)