to ja zacytuję stopklatkę (bo się nie mogę opanować):
"Młody grecki reżyser zawodzi filmem, który mimo ściszonego tonu opowieści, trąci tanią prowokacją. Historia dotyczy zakazanej miłości między zakonnikiem i mniszką. Przez większość filmu autor w ogóle nie jest zainteresowany postaciami rozgląda się po zapierających w dech sceneriach, spaceruje z kamerą po wnętrzach klasztoru, wstawia animowane fragmenty ilustrujące sceny z Biblii. A potem nadrabia zaległości fundując nagle wybuchające między parą uczucie i zmysłowe przebudzenie obojga bohaterów. Spodziewanej opowieści o dylemacie związanym z koniecznością wyboru (oddanie Bogu czy popłynięcie za ludzkimi słabościami) na poziomie godnym rozmyślań nie uświadczymy. Pojawia się za to mnóstwo subtelnych metafor. Przykładowo, pęknięcie zaistniałe w bohaterach z powodu niespodziewanego miłosnego uniesienia, szybkim ruchem zostaje przez reżysera powiązane z wbijaniem gwoździ w dłonie wiszącego na krzyżu Jezusa Chrystusa. Takie rozwiązania powodują, że, niestety, duchowa przepastność "Meteory" pozostała w sferze marzeń autora filmu."
http://www.stopklatka.pl/imprezy/impreza.asp?ii=6194