8 lip 03, 10:39
Sangooma i 007: nie straszcie ludzi, na miłość boską! Eureka to mój ulubiony film z poprzednich 'Horyzontów' i wogóle jeden z najlepszych filmów jakie w życiu widziałem. 3,5 godziny kontemplacji, empatii, wspaniałych obrazów, ze wzruszającym katarsis na koniec. Przepiękna opowieść o uwalnianiu się od traumy, mozolnych próbach odblokowywania uczuć i budowania na nowo swojej moralności. Nigdy nie zapomnę tej ostatniej sceny, kiedy kamera ulatuje nad głównymi bohaterami wśród obezwładniających pejzaży, obraz jest już kolorowy, uwolniony, czysty. Cielec, Japon i Niżyński, plasują się na następnych pozycjach. A Cielca to mi bardzo żal było, że został tak niedoceniony - nie wszedł przecież do cyklu. Chyba nikt tak jak Sokurow nie potrafi tak bezkompromisowo opowiadać o uczuciach i przedstawiać osobowości, bez względu na ich złożoność. Powiem Wam, że w Sanoku próbowałem obejrzeć Molocha i nie dałem rady - wyszedłem z kina. Wydaje mi się, że nie byłem na tyle dojrzały, otwarty duszą. Przy filmach Sokurowa pracują serce i zmysły (pamiętacie te nasycone, kojące zdjęcia i śmieszne chrząkania Lenina?), trzeba być bardzo wyciszonym. Po lekcjach z Kiarostamim i Anderssonem w poprzednim cyklu NH, Cielca oglądałem już z zapartym tchem, całkowicie pochłonięty. Nie mogę doczekać się Rosyjskiej Arki, choć podobno jest w nieco innym klimacie. Chciałbym kiedyś dostać jeszcze jedną szansę z Molochem.