Nieprawdopodobne

Nie przypuszczałem, że będzie kiedyś w Klubie film, który mnie zachwyci i który prawie wszyscy odrzucą, bo do tej pory raczej bywało odwrotnie.
Nie znam innych filmów LaBruce'a, więc nie wiem, w jakim stopniu jest on utrzymany w jego stylu. Myślę wszakże, że kardynalnym błędem jest czepianie się muzyki, nawet jeśli nie przypada Wam ona do gustu. Bo
Pierrot to nic innego jak szalony, długi teledysk do utworu Schönberga. Piszecie, że film za krótki. No a w jaki sposób miałby stać się dłuższy, skoro jego rozmiary kreuje dzieło kompozytora, w minimalny sposób wydłużone tylko przez wstawki muzyki klubowej? I przy okazji: przeszkadzają Wam też podobnie krótkie filmy w dorobku naszych ulubieńców, że wspomnę chociażby Apichatponga W.?
Największą radość mam w tym filmie jednak nie tyle z muzyki (choć ta kakofonia jest dla mnie dość przyjemna), co z obrazu. Kadry są bardzo wysmakowane, a sam obraz kojarzy mi się nawet nie z ekspresjonizmem niemieckim czy tanim horrorem, co raczej z twórczością Guya Maddina, którego skądinąd nie znoszę, ale szanuję jego zabawy w kino nieme (tylko warstwa wizualna, żadne inne).
Odrzucam tezę, że to chałupnicza produkcja - przeciwnie, jest wyrafinowana aż do bólu i naładowana rozmaitymi smaczkami dla koneserów, które można łatwo przegapić podczas ziewania czy przysypiania. I jak to z takimi bonusami bywa, nie przeszkadzają one w odbiorze całości niewtajemniczonym - ci po prostu mają mniej kontekstów do odczytania.
Dla mnie to na razie numer 1 w tegorocznej edycji Klubu.